Szybkie pakowanie, na stopa do K. wymiana waluty i na lotnisko. Wylot o 15.15, czterdzieści minut w samolocie i jesteśmy. Niby Malmo ale do centrum 20 km. idziemy więc łapać stopa. Jako, że jesteśmy we dwie DZIEWCZYNY to powino być łatwo. Około 20 samochodów przejechało ale się nie poddajemy, idziemy w stronę stacji benzynowej i.... jest KTOŚ SIĘ ZATRZYMAŁ!
-dokąd dziewczyny?
-Malmo proszę pani
-A to ja do Kopenhagi ale Was podrzucę gdzieś.
Chwilę myślimy i pytanie do Moni
-co Ty na to, żeby Kopenhagę odwiedzić
-Spoko możemy.
-Proszę Pani a możemy z Panią do Kopenhagi?
-Jasne!
I tak oto w 5 minut od łapania stopa jesteśmy w samochodzie do Danii. Przejechałyśmy najdłuższy most w Europie i błąkamy się po stolicy Danii. Długo nie mogłyśmy znaleźć miejsca docelowego -McDonalda co by można było coś zjeść i obczaić co robić dalej. Po dwóch godzinach szukania w końcu dotarłyśmy do centrum.
opera |
Śliczna ta Kopenhaga trochę jak Werona albo Wenecja. Taka piękna i kolorowa, choć trochę już jesienna.
wejście do Tivoli-ślicznych ogrodów i parku rozrywki |
Monia śpi sobie na ławce a ja ją pilnuje. Niby spałam a jednak wiatr za silny, liście chodzą no i czasem jakiś człowiek, Ostatecznie zebrałyśmy manatki o 8.30 i poszłyśmy na dworzec się ogarnąć za co zapłaciłyśmy całe 5 koron. Kupiłyśmy śniadanie (pizza) i wypisałyśmy do końca pocztówki.
cała owinięta śpiworem Monia |
dworzec główny Kopenhagi |
Pani która nas pilnowała całą noc to przy niej spałyśmy. Pomnik przy muzeum żydowskim. |
Po południu trzeba było szybko lecieć do Kingfish (Pani która nas wzięła z lotniska, zaproponowała powrót do Malmo) Na szczęście nie uciekła i zabrała nas w drogę powrotną.
kościół Fryderyka |
pełniący wartę panowie w ogromnych ciepłych czapkach |
Zapomniała tylko dodać, że wyrzuci nas na środku autostrady, bo "tam gdzieś po przeciwnej stronie jest IKEA i na pewno sobie poradzimy".
Poradzić sobie poradziłyśmy, zeszłyśmy z autostrady, wczłapałyśmy się na górkę, która okazała się polem. Przez chwasty i pokrzywy dostałyśmy się na mostu i metro.
W metrze przygody. W wielkim skrócie myślałyśmy, że kupiłyśmy bilet, okazało się, że jednak nie kupiłyśmy. Musiałyśmy wysiąść by nie dostać mandatu (podobno 1000koron). Wysiadłyśmy, kupiłyśmy bilet dziecięcy (w Szwecji osoby do 20. roku życia uznawane są za dzieci) i w końcu dotarłyśmy do Malmo.
Siedzimy na dworcu centralnym Malmo, ładujemy telefony i obdzwaniamy rodzinę i mojego lubego, który prawie umarł ze strachu (ups). Zjadłyśmy, naładowałyśmy telefony i poszłyśmy na miasto.
Obczaiłyśmy całe stare miasto. Kościół św. Patryka i Ratusz zrobił na mnie największe wrażenie. Reszta wyglądała jak normalne miasto.
St. Petri- kościół Św. Piotra |
Ulokowałyśmy się na dworcu przy kontakcie i poszłyśmy spać. Ta noc była o niebo lepsza niż spędzona w Kopenhadze. Jednak nie ma to jak dach nad głową i cztery ściany.
Wstałyśmy skoro świt, umyłyśmy się i poleciałyśmy do sklepu w poszukiwaniu śniadania. Śniadanie wyszło przewyborne! Kanapka, drożdżówka cynamonowa (najlepsza!), świeży sok i batoniki z daimami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz