poniedziałek, 22 września 2014

KOPENHAGA MALMÖ


Szybkie pakowanie, na stopa do K. wymiana waluty i na lotnisko. Wylot o 15.15, czterdzieści minut w samolocie i jesteśmy. Niby Malmo ale do centrum 20 km. idziemy więc łapać stopa. Jako, że jesteśmy we dwie DZIEWCZYNY to powino być łatwo. Około 20 samochodów przejechało ale się nie poddajemy, idziemy w stronę stacji benzynowej i.... jest KTOŚ SIĘ ZATRZYMAŁ!


Biegniemy i słyszymy:
-dokąd dziewczyny? 
-Malmo proszę pani
-A to ja do Kopenhagi ale Was podrzucę gdzieś. 
Chwilę myślimy i pytanie do Moni 
-co Ty na to, żeby Kopenhagę odwiedzić 
-Spoko możemy. 
-Proszę Pani a możemy z Panią do Kopenhagi? 
-Jasne!
jeden z wielu napisów na placu przed Ratuszem
I tak oto w 5 minut od łapania stopa jesteśmy w samochodzie do Danii. Przejechałyśmy najdłuższy most w Europie i błąkamy się po stolicy Danii. Długo nie mogłyśmy znaleźć miejsca docelowego -McDonalda co by można było coś zjeść i obczaić co robić dalej. Po dwóch godzinach szukania w końcu dotarłyśmy do centrum.
opera
ratusz miejski
   
Śliczna ta Kopenhaga trochę jak Werona albo Wenecja. Taka piękna i kolorowa, choć trochę już jesienna.
wejście do Tivoli-ślicznych ogrodów i parku rozrywki

Monia śpi sobie na ławce a ja ją pilnuje. Niby spałam a jednak wiatr za silny, liście chodzą no i czasem jakiś człowiek, Ostatecznie zebrałyśmy manatki o 8.30 i poszłyśmy na dworzec się ogarnąć za co zapłaciłyśmy całe 5 koron. Kupiłyśmy śniadanie (pizza) i wypisałyśmy do końca pocztówki. 
cała owinięta śpiworem Monia

dworzec główny Kopenhagi
Pani która nas pilnowała całą noc to przy niej spałyśmy. Pomnik przy muzeum żydowskim.
Potem już poszłyśmy zwiedzać miasto. Byłyśmy w Nyhavn, anglikańskim kościółku i przy kopenhaskiej syrence.
Kopenhaska mała syrenka
fontanna bogini geofin
Nyhavn
anglikański kościół
Po południu trzeba było szybko lecieć do Kingfish (Pani która nas wzięła z lotniska, zaproponowała powrót do Malmo) Na szczęście nie uciekła i zabrała nas w drogę powrotną.
kościół Fryderyka
pełniący wartę panowie w ogromnych ciepłych czapkach
Zapomniała tylko dodać, że wyrzuci nas na środku autostrady, bo "tam gdzieś po przeciwnej stronie jest IKEA i na pewno sobie poradzimy".
Poradzić sobie poradziłyśmy, zeszłyśmy z autostrady, wczłapałyśmy się na górkę, która okazała się polem. Przez chwasty i pokrzywy dostałyśmy się na mostu i metro. 
w drodze do ikei 
W metrze przygody. W wielkim skrócie myślałyśmy, że kupiłyśmy bilet, okazało się, że jednak nie kupiłyśmy. Musiałyśmy wysiąść by nie dostać mandatu (podobno 1000koron). Wysiadłyśmy, kupiłyśmy bilet dziecięcy (w Szwecji osoby do 20. roku życia uznawane są za dzieci) i w końcu dotarłyśmy do Malmo.
autostrada do Kopenhagi, zdjęcie zrobione z mostu na który musiałyśmy dojść.
Siedzimy na dworcu centralnym Malmo, ładujemy telefony i obdzwaniamy rodzinę i mojego lubego, który prawie umarł ze strachu (ups). Zjadłyśmy, naładowałyśmy telefony i poszłyśmy na miasto.
Stortorget- Ratusz
Obczaiłyśmy całe stare miasto. Kościół św. Patryka i Ratusz zrobił na mnie największe wrażenie. Reszta wyglądała jak normalne miasto.
St. Petri- kościół Św. Piotra
 
Ulokowałyśmy się na dworcu przy kontakcie i poszłyśmy spać. Ta noc była o niebo lepsza niż spędzona w Kopenhadze. Jednak nie ma to jak dach nad głową i cztery ściany.
Wstałyśmy skoro świt, umyłyśmy się i poleciałyśmy do sklepu w poszukiwaniu śniadania. Śniadanie wyszło przewyborne! Kanapka, drożdżówka cynamonowa (najlepsza!), świeży sok i batoniki z daimami.


Po śniadaniu poszłyśmy do zamku, który nie wydawał się najpiękniejszy i do tego zamknięty przez najbliższe dwie godziny. Poszłyśmy więc wygrzać się w parku przy ślicznym wiatraku z widokiem na zakręconą wieżę.
Wiatrak w Slottsparken
Turning Torso- zakręcona wieża
jedyne nasze wspólne zdjęcie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz