Szóstego stycznia wykorzystując dzień wolny, wybraliśmy się w końcu na spacer.
Celem był opuszczony budynek w Orłowie. Aż dziwne,
że w tej pięknej lokalizacji nadal stoi tak zdewastowany budynek.
Widok na morze z dawnej restauracji zapiera dech w piersiach.
Najlepsze jest to, że istnieje jeszcze strona internetowa tego ośrodka,
z czasów kiedy funkcjonował. TUTAJ zobaczycie jak to wyglądało wcześniej.
Graffiti jest nieodłączną częścią tego budynku.
Niektóre są naprawdę śliczne, inne szału nie robią.
I ten świetny tekst na szczycie frontowej ściany "W GDYNI NIE PADA"!
Gdy już na zwiedzanie budynku było za ciemno, wybraliśmy się na plaże.
Mimo mrozu i wiatru szczypiącego w nosy przeszliśmy się pod Klif.
Niestety z racji moich przemakających butów
i Martyny butów 'nie na plażę', nie zobaczyliśmy dużo.
Choć marudzenie Adriana ("ale jesteście dziwne! Tam dalej jest o wiele fajniej niż na początku ale nie, bo lenie śmierdzące nie chcą iść dalej.") utwierdza mnie w przekonaniu, że to nie była nasza ostatnia wycieczka pod Klif. Wokół jest też kilka innych atrakcji takich jak molo w Orłowie, Muzeum Żeromskiego, ławeczka Antoniego Suchanka, które przy najbliższej okazji chętnie zobaczę.
Buzi!
oooo tak, jak będzie ładniej i nie będzie wiać, to my wybieramy się z Wami pod klif :3
OdpowiedzUsuń:3 weźmiemy kocyk winko i będzie full romantic
Usuń